czwartek, 19 lipca 2018

Rozdział IV „Nieśmiała dusza”

I
Jego zmęczony wzrok powiódł po sypialni. Było ciemno i zimno, ogień w małym kominku już dawno zgasł. Otulony kocem, patrzył z przerażeniem i szaleństwem w oczach. Słyszał, wołała go. Starała się zrobić mu wodę z mózgu. Wciąż nie chciał dopuścić do siebie myśli, że zaczyna żałować tego, co zrobił. Że żałował tych wszystkich rzeczy, które zrobił jej, innym kobietom, dzieciom.
Od zawsze wiedział, że miała silną wolę, że nie pozwoli sobą pomiatać. Ale nie sądził, że zdoła tak długo nad nim wisieć i uprzykrzać mu życie. Że tak długo zdoła walczyć.
Nigdy za specjalnie nie wierzył w duchy, każdą najmniejszą rzecz podchodzącą pod coś, co mógłby zrobić byt z zaświatów, starał się sobie jakoś racjonalnie wytłumaczyć. Ale tego nie potrafił, może to, co słyszał, było jedynie chorobą psychiczną. Ale przecież Anna też ją słyszała. Ale dlaczego ona słyszała jej szloch, a on krzyk, obwinianie go o wszystko to, co zrobił?
Wstał i spojrzał pustym wzrokiem na drzwi. Wyszedł z sypialni i podążył do piwnicy, gdzie ją trzymał. Siedziała w gablocie na tronie z niepotrzebnych, wykorzystanych lalek. Była jego największą zdobyczą, wręcz unikatową. Kiedy jeszcze była człowiekiem, wcale nie musiała być lalką, by wyglądać jak one. Szczupła sylwetka, wąska talia i średnich rozmiarów biust. Blada skóra, niewielkie, ale ponętne usta, ogromne oczy i czarne, hebanowe włosy. Piękność na wagę złota, królowa wszystkich jego lalek.
Otworzył gablotę i położył dłoń na jej porcelanowym policzku. „Taka piękna, a taka perfidna”, pomyślał smętnie i powoli rozpiął kilka guzików sukienki. Przejechał dwoma palcami między jej piersiami. Wyjął ją i posadził na krześle. Przytulił się do jej piersi, a ręce ustawił tak, by go obejmowały. Mógł usłyszeć jej wściekłe wrzaski, jakby chciała, by ją zostawił, ale on wciąż wtulał się w swoją bezmyślną lalkę.
 — Moja śliczna, głupiutka laleczka — mruknął, zatapiając swoją twarz między jej piersiami.
Nagle poczuł, jak coś go z dużą siłą odciąga i odrzuca. Uderzył głową i plecami o ścianę. Zobaczył tylko białą postać, która podeszła do lalki i zapięła jej guziki. Potem pojawiła się przed nim. Jej twarz była przerażająca. Była kobietą, widział jej niezmienne, zielone oczy, hebanowe włosy, ale jej wyraz twarzy i ostre kły w ustach go przerażały. Uśmiechnęła się jak demon i zniknęła.
Siedział w szoku i grymasie bojaźni. „Stworzyłem potwora”.

II
Patrzył na szylinga, którym obracał na biurku, a Anna, która siedziała zrezygnowana na krześle przed nim, strzelała co jakiś czas z kostek, wzdychając smętnie. Uniosła wzrok z kolan na okno za Cielem, a potem znów spuściła na swoje nogi.
— Leje jak z cebra — mruknęła.
Chłopak niemrawo obrócił się i spojrzał przez okno, a potem położył głowę na blacie i westchnął, znów kręcąc monetą.
— Typowe dla Londynu — odmruknął.
Rozmowa im nie szła, oboje woleli siedzieć w ciszy. W ich głowach wciąż było wspomnienie z ostatniego dnia. Ona. Piękna, to prawda. Od zawsze była urodziwą kobietą. Ale była taka rozżalona i zapłakana. Gdzie był jej dawny blask w oczach i cudowny uśmiech? Kiedy szyling przewrócił się, Ciel uderzył głową o blat biurka. Wciąż w niego uderzał, aż nie usłyszał Anny.
— Przestań, bo zrobisz sobie krzywdę — odparła, a ten znów zaczął pukać głową w biurko.
— Nic z tego nie rozumiem — mówił. — Co się z nią stało? Czy aby na pewno popełniła samobójstwo?
— Tak mówił Bumby — odparła, wiercąc się na krześle. — Nie czuję się komfortowo, gdy o nim mówię.
Nagle do środka wszedł Sebastian z herbatą. Spojrzał ze współczuciem na chłopaka i nalał ciepły napój jemu i Annie. Spojrzał zrezygnowany na filiżankę, a potem znów spuścił głowę, uderzając nią delikatnie w biurko.
— Paniczu — odezwał się do niego — królowa Victoria przysłała list.
— Co znowu? — mruknął, a lokaj wyjął kopertę zza marynarki i ją podał chłopakowi. Przeczytał szybko list i odłożył go na biurko.
— Wezwanie nad Tamizę. Podobno pilne. — Przetarł oko i wstał.
— Mogę iść z wami? — spytała nieśmiało.
— Panienko Anno, nalegam…
— Oczywiście — odparł Ciel z cieniem uśmiechu na ustach.
Sebastian popatrzył na niego ze zdziwieniem w oczach i zachichotał.
— Czemu się śmiejesz? — syknął w jego stronę.
— Nic, paniczu, nieistotne — mówił, zasłaniając usta dłonią.

III
Dojechali nad Tamizę, nad północny brzeg, gdzie stał komendant z kilkoma policjantami badającymi zwłoki. Wokół stało pięciu rybaków. Kiedy go zobaczył, zatrzymał go.
— Cywilom wstęp wzbroniony — odparł komendant.
— Och, nie wiedziałem — odparł Ciel. — Jak jakiegoś spotkam, to mu to powiem.
Kucnął i obejrzał ciała. Rozkład wskazywał, że jedne leżały w wodzie około czterech dni, a inne dwóch, ale, jako że woda wpływała na zgniliznę, spodziewał się, że leżały tam może z dwa dni, może mniej, ale nie więcej.
— Cielu, jak myślisz, dlaczego się zabili? — Spojrzała na któreś ze zwłok i rozpoznała samobójcę. — Jack Splatter? — Przykucnęła obok i zmarszczyła brwi. Przeszukała jego mokre ubrania i z kieszeni wyjęła pieczęć z wosku. Widniała na niej róża. Przejechała po niej palcem i wstała. Powiodła wzrokiem po wszystkich martwych ciałach.
— Przeszukajcie ich — odparła, podchodząc do Ciela i stając obok niego.
Policjanci wszczęli przeszukiwanie ciał. Z każdego wyjęli po jednej, czerwonej pieczęci z różą. Podali jej je. Każdą obejrzała i westchnęła.
— Tak myślałam — mruknęła. — Cielu, masz przy sobie notatkę Elizabeth?
— Ja mam, panienko — odrzekł lokaj, wyjmując z płaszcza kawałek brystolu i podając go dziewczynce.
— Musimy iść — powiedziała Anna, patrząc na kartkę z pieczęcią.
Razem z Cielem i Sebastianem poszła do powozu, gdzie położyła wiadomość i pieczęcie na siedzeniu. Przyjrzała im się dokładnie. Pieczęcie były takie same.
— Słuchajcie, mam teorię. Może za dużo naczytałam się powieści grozy, ale inaczej nie potrafię tego wytłumaczyć.
— A więc?  — zapytał się Ciel.
— Wszystkie pieczęcie, te, które znaleźliśmy przy zwłokach i ta na wiadomości, są takie same. Elizabeth popełniła samobójstwo dzień przed napisaniem notatki. Z jakiego powodu popełniła samobójstwo? Prawdopodobnie przez Bumby’ego. Sama przecież pisała, że ją molestował. W końcu pewnie nie wytrzymała, prawda, Sebastianie?
— Prawda, panienko.
— Bumby był złym człowiekiem, sprzedawał swoich podopiecznych, popełnił samobójstwo. Splatter był alfonsem, sprzedawał kobiety, popełnił samobójstwo.
— Chce nam panienka powiedzieć, że się mści? — dopytywał kamerdyner.
— Nie do końca. Chce ukarać tych, którzy zrobili coś złego innym. Może to bardzo naciągana teoria i rodem z książek Poe, ale, kto wie, czy nie jest prawdziwa?

V
Sebastian wyszedł z pokoju Ciela i wziął się za swoje obowiązki. Po całym dniu sierociniec trzeba było posprzątać. Okruchy walały się po ziemi, podłoga gdzieniegdzie lepiła, a ściany były pomazane kredkami. Zaczął zamiatać podłogę w całkowitej ciszy, dopóki nie usłyszał cichego śpiewu. Zmarszczył brwi i zaczął iść za śpiewem. Odłożył miotłę, opierając ją o komodę i zszedł do piwnicy. Głos się nasilał, a jemu coraz bardziej podobała się śpiewana piosenka. Doszedł do ślepego zaułku, ale wciąż słyszał śpiew kobiety. Zaczął dotykać dłonią ścianę, aż nagle nacisnął miejsce, dzięki któremu rozwarła się. Zaczął powoli schodzić po śliskich, kamiennych schodach. Głos nasilał się z każdym stopniem. W końcu udało mu się zejść na sam dół. Kamienna ścieżka prowadziła do dużej, szklanej gabloty. Po cokole chodziła ta sama kobieta, która pojawiła się w pokoju.

Odkupienie nadane przez bandycką krew
Nęka ciemność.
Pakt zaciśnięty, droga niepożądana.
Panna Śmierci nie będzie nieskalana.

Dłonie delikatnie smagały szkło, w którym była lalka, która siedziała na tronie z innych porcelanowych laleczek. Podszedł bliżej, a dziewczyna, spłoszona dźwiękiem stukania o kamienną posadzkę i obecnością drugiej osoby, schowała się za kamiennym filarem. Sebastian postanowił zdobyć jej zaufanie, więc uśmiechnął się i podszedł bliżej.
— Nie bój się, nie zrobię ci krzywdy.
Nie usłyszał odpowiedzi. Dziewczyna wciąż stała schowana za filarem, oddychając ciężko i głęboko.
— Jesteś kuzynką panicza, prawda? — dopytywał i podszedł do gabloty.
Położył dłoń na szkle i spojrzał na lalkę, która była w niej zamknięta.
— To ty? — Spojrzał na filar, dopatrując się, że znów się schowała tak, by jej nie widział.
Tylko oddychała ciężko. Była przestraszona i zestresowana, czuł to. Usiadł więc na piedestale i czekał.
— Dlaczego się boisz?
— Nie lubię mężczyzn — szepnęła, tak, by nie usłyszał.
— Słucham? Możesz powtórzyć głośniej?
Stała oparta plecami, łapiąc łapczywie powietrze.
— Nie… Nie lubię mężczyzn — powiedziała nieco głośniej niż wcześniej. — Boję się ich.
Sebastian zaśmiał się i oparł o szklaną gablotę.
— Mnie nie musisz się bać, możesz mi wierzyć. Nie chcę ci zrobić krzywdy — odparł. — Przepraszam, że cię przestraszyłem.
— Nic się nie stało. — Założyła pasmo włosów za ucho.
— Przy okazji, panienko, bardzo ładnie śpiewasz — pochwalił, zerkając w jej stronę.
— Naprawdę?
— Gdyby było inaczej, nie przyszedłbym, czyż nie?
Poczuła ciepło na jej policzkach. Powoli wychyliła się zza spornika, a ten, widząc ją, uśmiechnął się przyjaźnie.
Stała skrępowana obok podpory. Odwracała wzrok, uśmiechając się delikatnie. Ręce trzymała złączone i oparte o dekolt. Jej hebanowe włosy otulały jej ramiona. Podeszła do niego nieśmiało. Usiadła obok, odwracając wzrok, by na niego nie patrzeć.
— Co się stało? Dlaczego jesteś duchem, a ta lalka przedstawia ciebie? — zapytał się wścibsko.
— To dość długa i nieprzyjemna historia — odpowiedziała, podciągając nogi do klatki piersiowej.
Objęła je rękami i w końcu na niego spojrzała. Podobał jej się, był przystojny i wydawał się przyjazny, ale wciąż czuła się nieswojo.
— Mamy całą noc, więc możesz opowiadać — odrzekł, kładąc swoją dłoń na jej ramieniu.
Odsunęła się od niego.
— Nie sądzę, byś chciał usłyszeć tę historię. — Wstała i zaczęła iść w stronę wyjścia. — Muszę już iść.
Wstał i złapał ją za rękę. Próbowała się wyrwać, ale on przyciągnął ją do siebie. Wtedy jej postać zmieniła się w pył, który przeciąg wywiał z pomieszczenia. Sebastian tego się nie spodziewał.

2 komentarze:

  1. Wiem, że będziesz na mnie zła, ale komentarz będzie bardzo krócutki. Nie jestem w stanie wykrzesać zzsiebie nic więcej, wybacz mi. Rozdział cudowny, opowiadanie wciągnęło mnie do tego stopnia, że cchecwiecje i więcej. Mam nadzieję, że nie będę musiała czekać zbyt długo 😘

    Cielak jest słodki i boski jednocześnie 😍😍 Uwielbiam go 😘

    Do następnego!

    Less

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

Rozdział X „Fałszerstwo”

I Patrzył w Tamizę, oszołomiony faktem, że w swoim życiu spotkał się z taką sytuacją. Osoba, którą chciał manipulować, stoi z nim przy Tam...