Darł wszystkie dokumenty i palił je, zerkając co jakiś czas na dziewczynę siedzącą w fotelu. Siedziała dumnie i wydawała mu polecenia, śmiejąc się szyderczo. Sprawiało jej przyjemność patrzenie na niego, kiedy był przerażony i za wszelką cenę nie chciał być złapany.
— Podejrzewam, że kiedyś już mówiłam, że karma jest pamiętliwa i wraca — odparła, biorąc do ręki stempel i czerwony wosk.
Podniósł się z wściekłości i pochylając się nad nią, złapał ją za szyję. Patrzyła na niego. W jej oczach widział jedynie kpinę, która objawiała się również w jej uśmiechu.
— Starasz się zniszczyć mi życie — syknął.
— Robię to, co ty mi zrobiłeś. Och, zraz, nie tylko mi, ale i innym.
Zobaczył w jej oczach pewność wygranej.
— Myślałam, że wiesz, że jestem mściwa.
— Jesteś jak twoja siostra. Perfidna uwodzicielka — odparował, marszcząc brwi i ściskając jej gardło mocniej. Na jej twarzy uśmiech tylko powiększył się, ukazując równe, zdrowe zęby.
— Doktorze, wszystko w porządku? — zapytał Charlie, który zaglądnął do gabinetu.
Mężczyzna spojrzał na niego i wyprostował się.
— Charlie, idź do swojego pokoju — rozkazał, a chłopiec patrzył na niego niewzruszony. — Natychmiast!
Chłopak odbiegł od drzwi, a mężczyzna poszedł i zamknął je. Znów nim zawładnęła i kazała pozbyć się dokumentów. Kiedy ten klęczał i w pośpiechu niszczył wszystkie kartoteki, podeszła do niego, po czym do kieszeni wrzuciła czerwoną pieczęć. Wsunął dłoń do tej kieszeni i wyjął zdobiony wosk. Odwrócił się, chcąc zapytać, co to miało znaczyć, ale po odwróceniu się, nie zobaczył nic.
II
Był wieczór. Na zewnątrz, tak jak przez ostatni tydzień, padało, grzmiało i się błyskało. Ciel stał przed oknem, patrząc, jak błyskawice rozświetlają zachmurzone, ciemne niebo.
— Paniczu, pora spać — odparł Sebastian.
Chłopak odwrócił głowę w jego stronę, a potem znów spojrzał na okno.
— Nie jestem zmęczony.
Lokaj spojrzał na zegarek, po czym go schował i poprawił kołdrę. Na niej leżał otwarty pamiętnik Elizabeth.
— Panicz wciąż go czyta?
— Staram się czytać między wierszami. Ale… nic. Szukanie w tym drugiego dna jest niewykonalne. — Odetchnął, biorąc z pościeli dziennik i zamykając go, położył na biurku. — Jutro idziemy z Anną na występ dawnych uczniów Elizabeth.
— Panicza przyjaciółka była nauczycielką? — zapytał, kiedy Ciel usiadł na łóżku, by Sebastian pomógł mu się ubrać.
— Uczyła muzyki na poddaszu jednego z lokali.
Sebastian zapiął ostatni guzik jego piżamy. Ciel położył się i nakrył kołdrą. Spojrzał na sufit i odwrócił się w stronę Sebastiana.
— Sebastianie — zaczął — gdybyś się czegoś dowiedział o Elizabeth, a ja nie chciałbym słuchać… Masz mnie nawet uderzyć.
— Dlaczego panicz o to prosi?
— Nie wiem — odetchnął — wiesz, że może się coś takiego zdarzyć.
— Tak, mój panie. — Demon pokłonił mu się i wyszedł.
Zamknął za sobą drzwi, poprawił garnitur i zszedł do piwnicy, a potem do krypty pod piwnicą. Nigdzie nie widział gabloty z lalką, a już na pewno nie widział dziewczyny. Zmarszczył brwi. W ciemności dojrzał niebieskawy blask. Podszedł bliżej i złapał za skrawek ciemnej zasłony. Podniósł ją nieco i przeszedł w drugą część. Była tam gablota z lalką, ale nie było ducha dziewczyny. Ale znów zobaczył ten sam niebieskawy blask. Odsłonił drugą kotarę i zaglądnął za nią. W wysokim, szklanym, zdobionym srebrnymi wzorami akwarium, czy innej gablocie, unosiła się ona. Jej czarne włosy, które unosiły się w wodzie, przypominały wylany atrament, a biała suknia falowała. Miała zamknięte oczy i spokojny, zrelaksowany wyraz twarzy. Patrzył na nią i czekał, aż otworzy swoje kocie ślepia i go zauważy. Nie trwało to długo. Po chwili zaczęła powoli uchylać swoje powieki. Zobaczyła go i spojrzała mu w oczy. Ten znów zmarszczył brwi i zaczął powoli podchodzić do zbiornika z wodą. Położył dłoń na szkle, a ona podpłynęła i kładąc swoją w tym samym miejscu, co on, spojrzała mu głęboko w oczy. Patrzył na nią oczarowany, póki jej twarz nie wykrzywiła się w przerażającym grymasie. W szoku odsunął się od zbiornika, a ona, wypłynąwszy na powierzchnię, śmiała się obsesyjnie.
— Chyba wywołałam u ciebie mały zawał, co? — mówiła z chichotem.
— To było niespodziewane — odparł, a ona pojawiła się przed nim. — Dowiedziałem się od panicza, że byłaś nauczycielką.
Odgarnęła długie włosy i usiadła na kamiennej, rzeźbionej ławce.
— Anna pomaga wam w śledztwie, jak mniemam? — Westchnęła i spojrzała na basen. — Można tak powiedzieć. Miałam kilkunastu uczniów, uczyłam ich śpiewu, gry na klawiszach, skrzypcach i gitarze. Nie mieliśmy stosunku uczeń-nauczyciel, może raczej przyjaciel-przyjaciółka. — Spojrzała na niego, gdy siadał obok. — Nie mogę uwierzyć, że przestraszyłam demona.
— To był raczej szok, panienko.
Spuściła wzrok i spojrzała na swoje kolana. Po chwili wstała i podeszła do biurka, które stało pod ścianą niedaleko kamiennych schodów. Z szufladki wyjęła ciemny, trochę zniszczony dziennik. Sebastian podszedł do niej i spojrzał przez jej ramię. Odwróciła się i mu go podała.
— Opowiedziałeś mi o sobie, Sebastianie. Chyba pora, byś w końcu dowiedział się czegoś o mnie. — Wręczyła mu pamiętnik do ręki. — To dziennik mojego oprawcy, z którego dowiedziałam się, co robił. Moje notatki, które już czytałeś, były tylko uzupełnieniem jego dziennika. To, co tu znajdziesz, wreszcie ci wszystko wytłumaczy. Zresztą, nie tylko tobie. Cielowi, Annie, dzieciom, Wilsonowi. Każdemu. Jeżeli tylko będziesz chciał, oczywiście.
— Paniczowi na pewno to się przyda, ale mnie również, dziękuję, panienko. — Ukłonił się jej i wszedł na schody.
— Sebastianie — odezwała się, a ten się odwrócił — kiedy już przeczytasz, przekaż mu ode mnie serdeczne pozdrowienia.
III
Anna ciągnęła Ciela za rękę do wyjścia, gdzie w parach stały inne dzieci. Wilson stał z przodu, a Sebastian zaraz za nimi. Mężczyzna schylił się nieco, by być na wysokości ucha chłopaka.
— Musimy porozmawiać, paniczu — odparł, z dłonią na piersi.
— Później, Sebastianie. Po koncercie.
— Paniczu, to coś związanego z panną Elizabeth — dodał.
— Sebastianie, później.
Mężczyzna złapał go za twarz i nakierował jego wzrok na siebie. Spojrzał na niego z wściekłością.
— Posłucha mnie panicz, czy nie? — warknął.
Ciel westchnął i powiedział Wilsonowi, by chwilę poczekał. Poszedł z Sebastianem w ustronne miejsce. Popatrzył na niego pytająco, a lokaj wyjął zza pleców brązowy dziennik. Spojrzał na niego i wziął pamiętnik. Przeczytał szybko kilka notatek i zamarł.
— Anna miała rację. To Alice przeżyła pożar. — Przełknął ślinę. — Co za sukinsyn — krzyknął, ujawniając przy tym swój gniew.
— Podenerwuje się panicz później, na razie lepiej nie psuć humoru panience Annie.
IV
Dotarli do taniego, nie najlepszego teatru, który był na Whitechapel. Brzydki, obskurny, niemiły dla oka; te słowa określały ten budynek w punkt.
Usiedli w pierwszym i drugim rzędzie. Ciel wzrokiem próbował znaleźć Sebastiana, który nagle zniknął. Wtem poczuł rękę na swojej dłoni. Spojrzał na miejsce obok i zobaczył Annę, która patrzyła na niego pytająco.
— Nie martw się, zaraz wróci — zapewniła, uśmiechając się.
Ciel skierował swój wzrok na scenę. Zgasły światła, a Sebastian wrócił, siadając w fotelu i uśmiechając się. Chłopak, patrząc na niego pytająco, zwrócił na siebie jego uwagę.
— Gdzieś był?
— Rozmawiałem z byłą uczennicą panienki Alice — odparł, uśmiechając się słodko.
Nastolatek prychnął i znów spojrzał na scenę. Przez cały koncert myślał. Jednym uchem muzykę wpuszczał, a drugim zaraz wypuszczał. Wreszcie miał na to czas. Całe półtorej godziny. Cały czas miał nieobecny wzrok, nie zwracał uwagi na Annę, która pytała, czy wszystko z nim w porządku. Nagle ocknął się, jego uszy usłyszały ostatnią piosenkę, która była grana na koncercie.
Wrzasnęła ciżba: śmierć w miasta murach,
Wygnać ją, wygnać, niech idzie precz
I kilku mieszczan szarpie pielgrzyma
A paru knechtów chwyta za miecz.
Chłopak zmarszczył brwi i słuchał dalej. Kiedy piosenka się skończyła, Sebastian wstał i powiedział, by Ciel i Anna poszli razem z nim. Weszli za kulisy i poczekali chwilę. W końcu weszli artyści, którzy powitali ich uśmiechami.
— Ciel Phantomhive, o ile się nie mylimy? — zapytała wokalistka. — Alice trochę o tobie opowiadała.
— Wiesz może coś o jej śmierci?
— Jak bardzo was rozczaruję, kiedy powiem, że kompletnie nic? No dobrze, oprócz tego, że popełniła samobójstwo. Ale ja mam nadal podejrzenia co do tego... samobójstwa.
— Hm? Dlaczego? — zapytał.
— Anno?
— Tak, Juliet? — Spojrzała na nią, uśmiechając się.
— Gdzie zmarła Alice?
— W swoim pokoju… A to dupek.
— Panienko Anno — skarcił ją Sebastian.
— Czemu wcześniej tego nie pojęłam?! Boże, przecież to było tak oczywiste. Zabił ją — krzyczała, cała roztrzęsiona, wściekła.
— Spokojnie. — Ciel położył dłoń na jej plecach.
Nagle usłyszeli wrzaski, rozkazy, by kogoś wyrzucić. Wybiegli zza kulis i pobiegli za dźwiękiem. Ktoś kopał mężczyznę w długim płaszczu z kosturem. Mężczyzna podniósł się z ziemi i spojrzał na chłopaka.
— Hrabia Phantomhive. — Mężczyzna zaśmiał się.
— Undertaker — mruknął wcale niezadowolony z jego obecności. — Z jednej strony wspaniale, z drugiej…
— Mam pewne informacje o kuzynce hrabiego — mówił typowym dla niego kpiącym głosem.
— Alice?
— Przyjdź na Baker Street do mojego zakładu w piątek wieczorem. Twoja narzeczona również jest bardzo mile widziana.
— Anna nie jest moją… Zaraz. Nie chcesz swojej zapłaty?
— Po co, skoro samą waszą postawą doprowadzacie mnie do łez?
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHa! Wiedziałam od początku, że to wszystko musi byc bardziej skomplikowane. Tutaj nigdy nic nie będzie proste, a mój mózg tego nie ogarnia 😂
OdpowiedzUsuńCielak, ty nie udawaj, że Anna to nikt ważny. Oboje wiemy, że jest inaczej.
Świetny rozdział! Dużo jeszcze zagadek przede mną, nie?
Less