Podczas czytania nalegam, aby ta muzyka została włączona.
Lepiej będzie można wczuć się w klimat.
I
Kiedy tylko Sebastian wyszedł z jego pokoju i zamknął drzwi, życząc dobrej nocy, chłopak wstał i przyłożył ucho do drzwi, nasłuchując, czy już sobie poszedł. Kiedy był już zapewniony, ubrał na siebie spodnie i niedbale wkasał w nie koszulę, po czym spojrzał na zegarek. Miał dwie minuty. Otworzył więc drzwi i rozejrzał się po ciemnym korytarzu. Cicho zamknął drzwi i poszedł do pokoju Anny. Rozglądał się uważnie, czy nigdzie nie było Sebastiana i z wielką ulgą dotarł do pokoju dziewczyny.
Biurko, które wcześniej stało pod ścianą centralnie pośrodku, zostało przesunięte bardziej w bok. Anna siedziała na łóżku, patrząc się w zegarek kieszonkowy. Kiedy uniosła głowę i go zobaczyła, uśmiechnęła się i wstała, zamykając go.
— Punktualnie — odparła i podeszła do ściany, podciągając jasną tapetę. Ujawniła w ten sposób wejście, z którego biło jasne światło. — Wchodź.
— Zaczekaj — wybełkotał. — Muszę się psychicznie do tego nastawić.
Zamknął oczy i zaczął głęboko oddychać. Zacisnął dłonie w pięści i zrobił kilka kroków w przód i otworzył oczy. Anna czekała cierpliwie, trzymając tapetę w górze.
— Panie przodem — rzekł, podtrzymując razem z nią.
— Ależ nalegam, arystokracja zawsze ma pierwszeństwo — odparła, wskazując na wejście.
Przełknął ślinę i wszedł do środka. Pod stopami poczuł coś miękkiego i zimnego. Spojrzał pod nogi i schylił się, biorąc do ręki garść białego puchu, który szybko na jego ciepłej skórze zamienił się w wodę.
— Śnieg? — zapytał samego siebie i stanął na środku pokoju.
Ściany były pokryte szronem i lodem, ziemię wyścielał biały puch. Z półek i szczelin zwisały sople. Dzięki przeciągowi, dzwoneczki, które były zawieszone pod sufitem, poruszały się, dodając ciekawego klimatu. Z okna świeciło jasne, zimne światło, mimo że na zewnątrz już dawno zapadł zmrok. W doniczce, którą przysłonił śnieg, rosło drzewko. Anna pamiętała, że jeszcze trzy lata temu było one niewielkie, a już na pewno nie tak rozłożyste. Prawie wcale nie miało na sobie liści, a te, które pozostały, zostały zamrożone. Na gałęziach wisiały lodowe dekoracje. Ktoś musiał już tu być, skoro one powstały i obijały się o siebie, wydając delikatny dźwięk.
Ciel potarł ramiona, chcąc się rozgrzać, gdyż czuł, że klimat był dość chłodny, ale mimo że stał w śniegu po kostki, nogi mu nie marzły. Jedynie powietrze było chłodne.
— Nigdy nie widziałam czegoś tak… pięknego — szepnęła, stając obok Ciela.
— A ja czegoś tak dziwnego — mruknął, spoglądając na obraz, który wisiał obok łóżka.
Pan i pani Liddell oraz Elizabeth i Alice Liddell, całą czwórką na jednym zdjęciu. Arthur i Lorina, stojący dumnie na tle ich córek.
— Czy to możliwe, by zima była tylko w jednym pokoju? Tak jakby zatrzymał się czas? — zapytała, przejeżdżając palcami po lodowych ozdobach na drzewku.
— Chyba nie — odpowiedział niepewnie. — Ale po tym… nie wiem, co mam myśleć — dodał.
Spojrzał na łóżko, na którego pościeli leżał dziennik wyłożony białą skórą. Był opleciony rzemieniem i zapieczętowany różaną pieczęcią. Był dość masywny w swojej wielkości, widać było, że ktoś w nim dużo pisał. Z trzęsącymi się rękami podniósł go i razem z Anną usiadł na łóżku. Przekartkował go, aż nie dotarł do ostatniej zapisanej strony, która była gdzieś w połowie pamiętnika. Wrócił więc do niej i przeczytał dwa ostatnie wpisy właścicielki.
23 grudnia 1888
Ten drań znów się zaczął do mnie dobierać.
Błagania, żeby mnie zostawił w świętym spokoju, nie pomagają.
Przestałam przychodzić na sesje w obawie, że może mnie wykorzystać.
Boję się, po nocach nie mogę spać. Czuję się bezbronna.
Nabrał powietrza w usta i patrzył tępo na notatkę. Potem zjechał wzrokiem niżej, na ostatni wpis.
25 grudnia 1888
Dziś rano, kiedy przygotowywałam śniadanie,
zaszedł mnie od tyłu i zaczął dotykać w intymnych miejscach,
pytając, dlaczego nie przychodzę na sesje.
Nie odpowiedziałam. Za bardzo się bałam.
Miałam kolejną nieprzespaną noc.
Boję się, że w nocy przyjdzie i coś złego ze mną zrobi.
Dzisiaj i tak daleko się posunął. Więc co będzie dalej?
Rzucił dziennikiem o ścianę. Anna podeszła do niego i poniosła, czytając ostatnie notatki z życia dziewczyny. Miała na twarzy przerażenie i żal, aż nagle zrobiła zaciekawioną minę.
Spomiędzy kartek wyjęła niewielki, niebieskawy, kwadratowy kawałek sztywnego brystolu.
— Cielu, spójrz. — Pokazała mu notatkę.
Miała na sobie tę samą pieczęć, która pieczętowała dziennik. Napisana była niestarannie w przeciwieństwie do dwóch wiadomości, które przeczytał wcześniej i które go tak rozzłościły.
27 grudnia 1888
To koniec. Już nic nie mogę zrobić.
Próbowałam wszystkiego, ale nic nie skutkuje.
Ciel kilka razy przeczytał notatkę i popatrzył na dziewczynę.
— Co w tym dziwnego? — spytał, marszcząc brwi.
— Cielu, naprawdę nie rozumiesz? — spytała, podchodząc bliżej niego.
Zrobił nierozumną minę. Co mogło być takiego dziwnego w tej notatce? Notatka jak notatka, nic dziwnego. No może nic oprócz treści. Mógł się spodziewać, co ten świr z nią zrobił. Gwałt, o ile nie ze szczególnym okrucieństwem. Pewnie w końcu się do tego posunął, skoro i tak ją molestował. Molestowanie jej mu nie wystarczyło, więc końcu postanowił zaspokoić swoje pragnienie posiadania jej na własność w swoim łóżku, wykorzystując ją seksualnie.
— Nie rozumiem, co cię tak w tym zaskoczyło. Można było się tego spodziewać po tym, że ją molestował. W końcu…
— Cielu, ona dzień przed napisaniem tej notatki popełniła samobójstwo.
II
Ciel usiadł na krześle. Czuł bezsilność po ostatniej nocy. Ten dziennik, ta notatka. Wszystko mu się mieszało w głowie. Czekając na Sebastiana, czytał wiadomość w kółko i w kółko, jakby próbował coś jeszcze z niej wyciągnąć. Podrapał się po głowie i spuścił ją, czując się bezsilnym.
— Czy coś się stało, paniczu? — zapytał, wchodząc do sypialni chłopaka.
— Sebastianie, wierzysz w duchy? Nie mówię tu o aniołach i demonach. Chodzi mi raczej o byty, które opuściły swoje ciało, ale zostały na Ziemi.
— Dlaczego panicz pyta?
Westchnął i wziął między palce wiadomość od dziewczyny, podając ją Sebastianowi. Lokaj pobłądził wzrokiem po kartce i zaśmiał się cicho.
— Co to ma do panicza pytania?
Ciel wstał i podszedł do okna, wyglądając na podwórze, na którym bawiły się dzieci.
— Jest to notatka od Elizabeth — zaczął. — Ale wiesz, w czym jest problem, Sebastianie?
— Niech mnie panicz oświeci.
Chłopak westchnął i spojrzał na lokaja, który uśmiechał się z ciekawością.
— Dzień przed napisaniem tej notatki popełniła samobójstwo.
Sebastian odłożył karteczkę na biurko i poprawił krawat. Był ciekaw, co jeszcze udało mu się znaleźć. Być może miało to jakiś sens.
— Czy znalazł panicz coś jeszcze w nocy, kiedy kazałem paniczowi iść spać? — zapytał.
Chłopak wyjął z szuflady biurka pamiętnik dziewczyny i podsunął go bliżej lokaja. Popatrzył na niego zaintrygowany i podniósł biały dziennik, otwierając go, czytając uważnie wszystkie notatki od roku osiemdziesiątego szóstego. Często wspominała o lekarzu, który ją molestował. Dotykał ją, mimo że kategorycznie tego nie chciała, sprośnie ją komplementował. Szeptał jej do ucha sprośne rzeczy, kiedy sprzątała lub gotowała. Bała się go, więc starała się go unikać, jak najlepiej mogła.
— Gdzie panicz znalazł taką poszlakę? — zapytał.
— W jej pokoju — powiedział, siadając z powrotem w fotelu. — Jeżeli Ana się zgodzi, byś skorzystał z tajnego przejścia, to być może również będziesz mógł zobaczyć, co się w nim znajduje.
— Chyba polubił panicz panienkę Annę, mylę się?
— Mylisz — odpowiedział. — Po prostu pomaga nam w śledztwie.
— Dlatego nazywa ją panicz zdrobniale?
Ciel spojrzał na niego kątem oka i syknął wymijająco.
— Zamilcz, demonie.
— Czyli panicz nie zaprzecza?
— Ani nie potwierdza. Chcesz zobaczyć ten pokój?
Demon uśmiechnął się i kiwnął głową. Nastolatek zaprowadził go do pokoju Anny, która siedziała na łóżku z dużą książką i rysowała coś ołówkiem.
— Witam, panienko Anno. — Lokaj ukłonił się w stronę dziewczyny.
— Witaj, Sebastianie. Cześć, Cielu.
— Sebastian chce zobaczyć pokój Elizabeth — powiedział, zerkając na tajne przejście.
— Jeżeli nikomu o nim nie powie, to mogę mu je pokazać — odparła, zdejmując książkę z rysunkiem z kolan.
Podeszła do Sebastiana i uniosła głowę, by spojrzeć na jego twarz.
— Nikomu nic nie powiem, panienko. — Ukłonił się.
Anna podeszła do biurka i przesunęła je. Kiedy już to zrobiła, uniosła tapetę, ujawniając przejście. Pozwolił jej wejść pierwszej, Ciel wszedł drugi, a lokaj ostatni. Wnętrze go zaintrygowało, nigdy czegoś takiego nie widział. Dzwonki wciąż grały swoją melodyjkę.
— To tu znaleźliśmy dziennik. Nie przeszukiwałem innych rzeczy, bo po tym, jak Ana powiedziała mi o tym, że zabiła się przed napisaniem tej notatki, byłem zbyt osłupiały.
— Rozumiem… — mruknął, rozglądając się po pomieszczeniu.
W pewnym momencie dzwonkami i ozdobami na drzewku zaczął targać porywisty wiatr. Śnieg stworzył wir, a potem swego rodzaju postać. Ciel patrzył przerażony, a Anna ścisnęła jego dłoń. Sebastian patrzył na śnieżną postać z zaskoczeniem w oczach. Nagle wiatr ucichł tak jak dzwonki i ozdoby. Usłyszeli pierwszy akord, który zagrał fortepian. Potem kolejne dźwięki. Na krzesełku pojawiła się dziewczyna. Jej skóra była blada jak śnieg i jej sukienka. Czerń jej włosów była tak głęboka, jak najgłębsza otchłań. A oczy… Ich zieleń biła swoją intensywnością.
Ciel patrzył na nią z otwartymi ustami. Z pewnym przerażeniem w oczach. Potem popatrzył na Annę, która mimo przestrachu, uśmiechała się szeroko. W jej oczach pojawiły się łzy, kiedy nagle dziewczyna odwróciła się w ich stronę. Wyglądała na smutną, nieco złą i rozżaloną. Potem zamknęła oczy i spuściła delikatnie głowę. Rozpadła się w śnieg.
— Elizabeth! — krzyknął Ciel, podbiegając do miejsca, gdzie jeszcze unosił się pył. — Elizabeth…
Kiedy tylko Sebastian wyszedł z jego pokoju i zamknął drzwi, życząc dobrej nocy, chłopak wstał i przyłożył ucho do drzwi, nasłuchując, czy już sobie poszedł. Kiedy był już zapewniony, ubrał na siebie spodnie i niedbale wkasał w nie koszulę, po czym spojrzał na zegarek. Miał dwie minuty. Otworzył więc drzwi i rozejrzał się po ciemnym korytarzu. Cicho zamknął drzwi i poszedł do pokoju Anny. Rozglądał się uważnie, czy nigdzie nie było Sebastiana i z wielką ulgą dotarł do pokoju dziewczyny.
Biurko, które wcześniej stało pod ścianą centralnie pośrodku, zostało przesunięte bardziej w bok. Anna siedziała na łóżku, patrząc się w zegarek kieszonkowy. Kiedy uniosła głowę i go zobaczyła, uśmiechnęła się i wstała, zamykając go.
— Punktualnie — odparła i podeszła do ściany, podciągając jasną tapetę. Ujawniła w ten sposób wejście, z którego biło jasne światło. — Wchodź.
— Zaczekaj — wybełkotał. — Muszę się psychicznie do tego nastawić.
Zamknął oczy i zaczął głęboko oddychać. Zacisnął dłonie w pięści i zrobił kilka kroków w przód i otworzył oczy. Anna czekała cierpliwie, trzymając tapetę w górze.
— Panie przodem — rzekł, podtrzymując razem z nią.
— Ależ nalegam, arystokracja zawsze ma pierwszeństwo — odparła, wskazując na wejście.
Przełknął ślinę i wszedł do środka. Pod stopami poczuł coś miękkiego i zimnego. Spojrzał pod nogi i schylił się, biorąc do ręki garść białego puchu, który szybko na jego ciepłej skórze zamienił się w wodę.
— Śnieg? — zapytał samego siebie i stanął na środku pokoju.
Ściany były pokryte szronem i lodem, ziemię wyścielał biały puch. Z półek i szczelin zwisały sople. Dzięki przeciągowi, dzwoneczki, które były zawieszone pod sufitem, poruszały się, dodając ciekawego klimatu. Z okna świeciło jasne, zimne światło, mimo że na zewnątrz już dawno zapadł zmrok. W doniczce, którą przysłonił śnieg, rosło drzewko. Anna pamiętała, że jeszcze trzy lata temu było one niewielkie, a już na pewno nie tak rozłożyste. Prawie wcale nie miało na sobie liści, a te, które pozostały, zostały zamrożone. Na gałęziach wisiały lodowe dekoracje. Ktoś musiał już tu być, skoro one powstały i obijały się o siebie, wydając delikatny dźwięk.
Ciel potarł ramiona, chcąc się rozgrzać, gdyż czuł, że klimat był dość chłodny, ale mimo że stał w śniegu po kostki, nogi mu nie marzły. Jedynie powietrze było chłodne.
— Nigdy nie widziałam czegoś tak… pięknego — szepnęła, stając obok Ciela.
— A ja czegoś tak dziwnego — mruknął, spoglądając na obraz, który wisiał obok łóżka.
Pan i pani Liddell oraz Elizabeth i Alice Liddell, całą czwórką na jednym zdjęciu. Arthur i Lorina, stojący dumnie na tle ich córek.
— Czy to możliwe, by zima była tylko w jednym pokoju? Tak jakby zatrzymał się czas? — zapytała, przejeżdżając palcami po lodowych ozdobach na drzewku.
— Chyba nie — odpowiedział niepewnie. — Ale po tym… nie wiem, co mam myśleć — dodał.
Spojrzał na łóżko, na którego pościeli leżał dziennik wyłożony białą skórą. Był opleciony rzemieniem i zapieczętowany różaną pieczęcią. Był dość masywny w swojej wielkości, widać było, że ktoś w nim dużo pisał. Z trzęsącymi się rękami podniósł go i razem z Anną usiadł na łóżku. Przekartkował go, aż nie dotarł do ostatniej zapisanej strony, która była gdzieś w połowie pamiętnika. Wrócił więc do niej i przeczytał dwa ostatnie wpisy właścicielki.
23 grudnia 1888
Ten drań znów się zaczął do mnie dobierać.
Błagania, żeby mnie zostawił w świętym spokoju, nie pomagają.
Przestałam przychodzić na sesje w obawie, że może mnie wykorzystać.
Boję się, po nocach nie mogę spać. Czuję się bezbronna.
Nabrał powietrza w usta i patrzył tępo na notatkę. Potem zjechał wzrokiem niżej, na ostatni wpis.
25 grudnia 1888
Dziś rano, kiedy przygotowywałam śniadanie,
zaszedł mnie od tyłu i zaczął dotykać w intymnych miejscach,
pytając, dlaczego nie przychodzę na sesje.
Nie odpowiedziałam. Za bardzo się bałam.
Miałam kolejną nieprzespaną noc.
Boję się, że w nocy przyjdzie i coś złego ze mną zrobi.
Dzisiaj i tak daleko się posunął. Więc co będzie dalej?
Rzucił dziennikiem o ścianę. Anna podeszła do niego i poniosła, czytając ostatnie notatki z życia dziewczyny. Miała na twarzy przerażenie i żal, aż nagle zrobiła zaciekawioną minę.
Spomiędzy kartek wyjęła niewielki, niebieskawy, kwadratowy kawałek sztywnego brystolu.
— Cielu, spójrz. — Pokazała mu notatkę.
Miała na sobie tę samą pieczęć, która pieczętowała dziennik. Napisana była niestarannie w przeciwieństwie do dwóch wiadomości, które przeczytał wcześniej i które go tak rozzłościły.
27 grudnia 1888
To koniec. Już nic nie mogę zrobić.
Próbowałam wszystkiego, ale nic nie skutkuje.
Ciel kilka razy przeczytał notatkę i popatrzył na dziewczynę.
— Co w tym dziwnego? — spytał, marszcząc brwi.
— Cielu, naprawdę nie rozumiesz? — spytała, podchodząc bliżej niego.
Zrobił nierozumną minę. Co mogło być takiego dziwnego w tej notatce? Notatka jak notatka, nic dziwnego. No może nic oprócz treści. Mógł się spodziewać, co ten świr z nią zrobił. Gwałt, o ile nie ze szczególnym okrucieństwem. Pewnie w końcu się do tego posunął, skoro i tak ją molestował. Molestowanie jej mu nie wystarczyło, więc końcu postanowił zaspokoić swoje pragnienie posiadania jej na własność w swoim łóżku, wykorzystując ją seksualnie.
— Nie rozumiem, co cię tak w tym zaskoczyło. Można było się tego spodziewać po tym, że ją molestował. W końcu…
— Cielu, ona dzień przed napisaniem tej notatki popełniła samobójstwo.
II
Ciel usiadł na krześle. Czuł bezsilność po ostatniej nocy. Ten dziennik, ta notatka. Wszystko mu się mieszało w głowie. Czekając na Sebastiana, czytał wiadomość w kółko i w kółko, jakby próbował coś jeszcze z niej wyciągnąć. Podrapał się po głowie i spuścił ją, czując się bezsilnym.
— Czy coś się stało, paniczu? — zapytał, wchodząc do sypialni chłopaka.
— Sebastianie, wierzysz w duchy? Nie mówię tu o aniołach i demonach. Chodzi mi raczej o byty, które opuściły swoje ciało, ale zostały na Ziemi.
— Dlaczego panicz pyta?
Westchnął i wziął między palce wiadomość od dziewczyny, podając ją Sebastianowi. Lokaj pobłądził wzrokiem po kartce i zaśmiał się cicho.
— Co to ma do panicza pytania?
Ciel wstał i podszedł do okna, wyglądając na podwórze, na którym bawiły się dzieci.
— Jest to notatka od Elizabeth — zaczął. — Ale wiesz, w czym jest problem, Sebastianie?
— Niech mnie panicz oświeci.
Chłopak westchnął i spojrzał na lokaja, który uśmiechał się z ciekawością.
— Dzień przed napisaniem tej notatki popełniła samobójstwo.
Sebastian odłożył karteczkę na biurko i poprawił krawat. Był ciekaw, co jeszcze udało mu się znaleźć. Być może miało to jakiś sens.
— Czy znalazł panicz coś jeszcze w nocy, kiedy kazałem paniczowi iść spać? — zapytał.
Chłopak wyjął z szuflady biurka pamiętnik dziewczyny i podsunął go bliżej lokaja. Popatrzył na niego zaintrygowany i podniósł biały dziennik, otwierając go, czytając uważnie wszystkie notatki od roku osiemdziesiątego szóstego. Często wspominała o lekarzu, który ją molestował. Dotykał ją, mimo że kategorycznie tego nie chciała, sprośnie ją komplementował. Szeptał jej do ucha sprośne rzeczy, kiedy sprzątała lub gotowała. Bała się go, więc starała się go unikać, jak najlepiej mogła.
— Gdzie panicz znalazł taką poszlakę? — zapytał.
— W jej pokoju — powiedział, siadając z powrotem w fotelu. — Jeżeli Ana się zgodzi, byś skorzystał z tajnego przejścia, to być może również będziesz mógł zobaczyć, co się w nim znajduje.
— Chyba polubił panicz panienkę Annę, mylę się?
— Mylisz — odpowiedział. — Po prostu pomaga nam w śledztwie.
— Dlatego nazywa ją panicz zdrobniale?
Ciel spojrzał na niego kątem oka i syknął wymijająco.
— Zamilcz, demonie.
— Czyli panicz nie zaprzecza?
— Ani nie potwierdza. Chcesz zobaczyć ten pokój?
Demon uśmiechnął się i kiwnął głową. Nastolatek zaprowadził go do pokoju Anny, która siedziała na łóżku z dużą książką i rysowała coś ołówkiem.
— Witam, panienko Anno. — Lokaj ukłonił się w stronę dziewczyny.
— Witaj, Sebastianie. Cześć, Cielu.
— Sebastian chce zobaczyć pokój Elizabeth — powiedział, zerkając na tajne przejście.
— Jeżeli nikomu o nim nie powie, to mogę mu je pokazać — odparła, zdejmując książkę z rysunkiem z kolan.
Podeszła do Sebastiana i uniosła głowę, by spojrzeć na jego twarz.
— Nikomu nic nie powiem, panienko. — Ukłonił się.
Anna podeszła do biurka i przesunęła je. Kiedy już to zrobiła, uniosła tapetę, ujawniając przejście. Pozwolił jej wejść pierwszej, Ciel wszedł drugi, a lokaj ostatni. Wnętrze go zaintrygowało, nigdy czegoś takiego nie widział. Dzwonki wciąż grały swoją melodyjkę.
— To tu znaleźliśmy dziennik. Nie przeszukiwałem innych rzeczy, bo po tym, jak Ana powiedziała mi o tym, że zabiła się przed napisaniem tej notatki, byłem zbyt osłupiały.
— Rozumiem… — mruknął, rozglądając się po pomieszczeniu.
W pewnym momencie dzwonkami i ozdobami na drzewku zaczął targać porywisty wiatr. Śnieg stworzył wir, a potem swego rodzaju postać. Ciel patrzył przerażony, a Anna ścisnęła jego dłoń. Sebastian patrzył na śnieżną postać z zaskoczeniem w oczach. Nagle wiatr ucichł tak jak dzwonki i ozdoby. Usłyszeli pierwszy akord, który zagrał fortepian. Potem kolejne dźwięki. Na krzesełku pojawiła się dziewczyna. Jej skóra była blada jak śnieg i jej sukienka. Czerń jej włosów była tak głęboka, jak najgłębsza otchłań. A oczy… Ich zieleń biła swoją intensywnością.
Ciel patrzył na nią z otwartymi ustami. Z pewnym przerażeniem w oczach. Potem popatrzył na Annę, która mimo przestrachu, uśmiechała się szeroko. W jej oczach pojawiły się łzy, kiedy nagle dziewczyna odwróciła się w ich stronę. Wyglądała na smutną, nieco złą i rozżaloną. Potem zamknęła oczy i spuściła delikatnie głowę. Rozpadła się w śnieg.
— Elizabeth! — krzyknął Ciel, podbiegając do miejsca, gdzie jeszcze unosił się pył. — Elizabeth…
Zgłupiałam.
OdpowiedzUsuńNiby kto napisał tę notatkę skodo ona nie żyje? Dziwne. A może ona żyje, tylko go wszystko było upozorowane,by miała spokój?
Bambus to zło. Zabić go. O ile jeszcze żyje. Bo to o niego chodzi, prawda?
Dużo zagadek, a ja się nie mogę doczekać na to,co się wydarzy. A co jeśli to wszystko ma drugie dno? Może ktoś faktyfakty inny to napisał,by zmylić tropy?
Świetny rozdział!!!
Less
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńCudowny! Chcę coś napisać, ale nie wiem co, więc wybacz. Rozdział mi się podobał. Chcę więcej.
OdpowiedzUsuńDemon ❤